Together since 1991 ...at least to catch a glimps of a disappearing world...
Lubimy być w drodze. Nie jedziemy dookoła świata. Raczej krążymy, płyniemy, wędrujemy. Docieramy do ludzi i miejsc, które nas zaciekawią. O których przeczytamy, czy po prostu ktoś nam powie. Chętnie idziemy w poprzek drogi, nieco poza szlakiem - off the beaten track. Choć nawet, gdy jesteśmy tam, gdzie wszyscy - szukamy zawsze miejsc, w które niewielu zagląda. Próbujemy wtopić się w otoczenie i ludzi, żeby jak najprędzej stać się "lokalesem" :-). I doświadczyć ich sposobu życia. Być bliżej tego, co często już przemija. To lubimy najbardziej. Czasem nie zrobimy za wielu zdjęć. Nie za wszelką cenę - nie warto. Lepiej się wsłuchać, coś przeżyć, nie spłoszyć.
A zaczęło się to dawno, dawno temu, za górami i lasami i żelazną kurtyną. Parokrotnie autostopem wytyczyliśmy :-) południową drogę po Europie: do Włoch i na Sycylię. Potem była krucjata czerwonym Fiatem 125p od Hiszpanii po Turcję. Wreszcie zamieniliśmy - za drobną dopłatą - Fiata na dwa plecaki i przesiedliśmy się na: samoloty i osiołki, ciężarówki i rowery, łódki dłubanki i katamarany, kajaki i dętki-pontony, tuk-tuki, riksze i motory 100-konne.
I tak podróżujemy po świecie w poszukiwaniu naszego Shangri La i niemal zawsze... znajdujemy. Czasem jest to pobyt u plemion Huaorani w ekwadorskiej dżungli, czasem nasz ogródek na poznańskim Grunwaldzie, to znowu spotkanie z szamanem na tuwińskim stepie, z panią robiącą na szydełku bikini w Korbielowie, czy medytacje wśród mnichów i kotów w birmańskich klasztorach...
Wierzymy, że to dzięki prostej regule: "Ile sami od siebie - spotkanym na drodze ludziom - damy, tyle dostaniemy w zamian". To zawsze nam się sprawdza. Nawet, jeśli nie od razu.