Goryle we mgle 31.01-26.02.2012 |
18.01.2012 Ruszamy w dzicz
Kochani, jak Wam mija 2012-ty? My, zmęczeni trudami zimy, ruszamy na kolejną wyprawę. Zeszłoroczna Kuba, nie mówiąc o Portugalii, tak wyssały z nas siły fizyczne, nadszarpnęły spokój ducha, a przewody pokarmowe zostawiły uzależnione od rumu i porto, że tym razem postanowiliśmy odpocząć na maxa. Bez stresu i pośpiechu. Mamy nadzieję, ze podróżując z nami i Was ogarnie błogi nastrój niepohamowanej radości. Cel - Afryka. Samo jej serce! Zielona, sielska, anielska :-) 3 kraje są w planie. Co prawda ich byli przywódcy: Milton Obote, Idi Amin, Mobutu Sese Seko, belgijski król Leopold, Patrice Lumumba i paru innych - wygrywają wszystkie rankingi Top-10 Największych Zbrodniarzy Wszechczasów, a obecni, może też się tam znajdą, ale... No, cóż, cała nasza banda ( brzmi groźniej) rusza do Rwanda - Uganda. A co - niech się boją :-) W końcu jesteście z nami, nie ?! Zaczynamy od Ugandy i źródeł Nilu Białego. Pierwszy odcinek trasy przemierzymy rzeką. Pomoczymy nogi w jez. Wiktorii i chcemy spłynąć stąd kawałek pontonem. Ponoć to nieco wzburzony kawałek Nilu, z bystrzami 4-ej i 5-ej klasy. Jak to przeżyjemy - słoń, żyrafa i nosorożec czarny już czekają. Może uda się zobaczyć białego nosorożca, ale prawdopodobnie tubylcy zjedli już wszystkie. Pewnie trafi się jakiś hipcio, albo i całe stado. Może lew albo Pigmej. Te maluchy (no, Lila wreszcie poczuje się, jak koszykarz NBA:-) żyją przypadkowo na naszej trasie - w lesie pierwotnym, czyli dżungli :-) W Rwandzie czeka nas to samo i jeszcze więcej. Zwłaszcza pamiątek po licznych rzeziach Tutsi kontra Hutu. I odwrotnie. Plemiona te szlachtowały się ( dosłownie: maczetami) od dziesięcioleci. Ostatnio w 1994-tym. Hodowcy bydła kontra rolnicy. A to wszystko na tle pięknej, dzikiej przyrody. Mamy chrapkę na zwierzęta. Ale nie żeby je od razu zjadać :-) Też te endemiczne, choć niestety wiele gatunków przetrzebiono i są na granicy wymarcia. Sporo jest małp - szympansy, pawiany, Colobusy... Lila od kiedy przeczytała "Goryle we mgle" o Diane Fossey i jej pasji, nie przestawała w molestowaniu Jurka : "Jeśli nie chcesz mojej zguby, to goryla daj mi luby". I co było robić. Trzeba jechać :-) I to jest główny cel naszej wyprawy. Goryle postanowiliśmy zobaczyć w kraju, który Joseph Conrad nazwał Jądrem ciemności. To Kongo! Tu dopiero nas czeka prawdziwa pora relaksu :) Podobno II czy IV wojna kongijska nadal trwa. Od 2008-go, z krótkimi przerwami na wpuszczenie paru podróżników :-)))) Już nawet nawiązaliśmy kontakty z jakimś kongijskim ugrupowaniem. Chyba prorządowym - Kongijski Park Narodowy Virunga i jego wtyczką w Polsce. Ma ksywkę "konsul". Chce kasę. Pewnie na broń :) W Kongo wojna jest na stałe. Podobno, zwłaszcza na wschodzie, gdzie właśnie jedziemy. Tam mają diamenty i kobalt. No, od kopalni zamierzamy się trzymać z daleka. Więc nie liczcie na diamentowe upominki :) Podobno na granicy żądają 290$ za możliwośc wjazdu. Podobno...Słowem trzeba to sprawdzić osobiście! Jakby co, ćwiczymy biegi, żeby szybko i sprawnie się ewakuować. Tzn. uciekać. No i język francuski - żeby jednak się dogadać, jak już nas dopadną. Kongijski język kikongo na razie nam nie wchodzi :-) A tak w ogóle to nie martwcie się o nas. Jedno jest pewne - dla ludożerców nasze skóry, kości i ości nie przedstawiają żadnej wartości. I tym optymistycznym akcentem żegnamy się - no, nie na zawsze, chyba?! Następne wieści znad Nilu. Nie czytaj: z dna Nilu :-)))))))) Lila & Jurek – Wasi wysłannicy w dzicz! |