Karelia & Kola 18.07-16.08.2010 |
17.08.2010 Suwałki, Polska Znów wpadliśmy :-)
O Finlandii i Finach nieco więcej: Koniec z nami. Zostajemy tu :-) Raimo i Ritva - jego lapońska żona - całkowicie zburzyli nasz obraz Finów. Nie dość, że zaprosili, żeby spać u nich - na szczęście, bo najtańszy hostel to 52 euro za dwójkę w czwórce, co już na pewno pozbawiło by nas piwa i łososia :-). Nakarmili łosiem - czasem i w tej postaci trzeba polubić zwierzątka, ale wszystkich przyjaciół wegetarian przepraszamy :-). No i cicho nie było. Nadawali cały czas, ze nawet Lila nie mogła się przebić :-) Oczywiście las, sauna, jezioro. Obowiązkowy fiński domek. Naprawdę piękna ta fińska nuda!!!!!! Zanim dojechaliśmy do Helsinek, powłóczyliśmy się jeszcze nieco po parkach narodowych. Np. Kola - dech zapiera, zadyszka łapie, a renifery same się pchają w obiektyw. Zaliczyliśmy też nieco kultury. Byliśmy w kilku muzeach, oczywiście ukrytych w lesie nad jeziorem. Finowie są mistrzami w temacie "Jak pokazać NIC". W jednym muzeum "dzieł" może 5. No 6, bo drzwi do WC też obfotografowaliśmy. Ale łaziliśmy tam z dwie godziny i wyszliśmy kompletnie zachwyceni:-) ( Tylko ciut ciut mniej niż. Ermitażem :-)))))))) Z miasta H. przepłynęliśmy do Tallina i w południe ruszyliśmy do Polski, by wieczorem wykąpać się w stawie pod gniazdem bocianim w Zielonych Długich. A może Zielonym Długim? Koniec prawdziwy! Mamy nadzieje, ze udała Wam się wycieczka przez Rosje, ciut Norwegii i Finlandię. Bo nam bardzo :-) Czego nie opisaliśmy, to już sami zobaczcie na zdjęciach. Choć Jurek już ma chęć na jakiś mały wyskok motorowy, a Lila po prostu na kino :-) Pastor Jura z żoną Kansallipuisto - cokolwiek to znaczy :-))))))))) |