Big 5 & The Indian Ocean 19.01-15.02.2014 |
21.01.0214 Arusha, Tanzania Hakuna Matata
Serengeti, Masai Mara, Kilimanjaro, Mombasa, Zanzibar, Dar es Salaam. Lwy i gepardy! To nazwy, które od dzieciństwa każdego chyba rozpalają. No i w końcu tu jesteśmy. Jak tylko nie pożre nas jakaś hiena - zdamy Wam relację. Ale kto by nas chciał...zeżreć, oczywiście :-) Wylądowaliśmy szczęśliwie. Co prawda w samolocie pilot nas nieźle nastraszył. O 5:30 rano zameldował, że na zewnątrz w Dar jest już 27 st.C. A my jeszcze w kalesonach, barchanowych gaciach, czapkach i kufajkach. Lubią tu nazwy powtarzane : dala dala – to nic innego tylko mikrobus piki piki – motocyklowe taxi boda boda – to samo tinga tinga – rodzaj malarstwa bara bara - objazd na drodze i ulubione przez wszystkich Afrykańczyków : pole pole – wolniej, wolniej Od razu rano wyruszyliśmy 600 km w głąb lądu do Aruszy, skąd bliżej na safari. Autobus natychmiast złapał Hakuna Matata (no problem) i pole pole. Zamiast 9 godzin jechaliśmy 13. Podobno TYLKO 13!!! A wszystko to przez bara bara! Podróż nas zmasakrowala. W pierwszym dorwanym hoteliku przespaliśmy noc jak aniołki. Nie zbudził nas nawet dzwięk z głośnika z meczetu, wycelowanego wprost w nasze okno. Za ten głosnik dostaliśmy nawet zniżkę za pokój. Tanzania jest rudo-zielona (tak, jak aktualnie Lili włosy). Naprawdę widok piękny, iście stereotypowy i pocztówkowy. Ale cóż począć. Tak tu jest. Cienia nie uświadczysz przez setki kilometrów. No chyba, ze pod baobabem (baodziady cienia nie daja :-) Hej narciarze, dobra wiadomośc: tu jest śnieg!!! Hemingway nie kłamał. Zła wiadomośc: nie ma wyciągu :-( Ludzie tu jacyś dziwni. Wołają za nami "jambo" i "karibu" (hello & welcome). Zaczepiają na ulicy, częstują orzeszkami, dziekują, że przyjechaliśmy do ich kraju. Wszyscy są zadowoleni, mili i uśmiechnięci. Przynajmniej dla nas. Rodacy! Ogłaszamy akcję. Każdego gbura zsyłamy na jego koszt do Tanzanii! Po naukę!!! A'propos zsyłki. Byliśmy dziś na polskim cmentarzu. Tych, którzy z armią Andersa z Syberii przez Persję, Bliski Wschód dotarli do Afryki. Jutro ruszamy na safari Jak nie pożywi się nami jakiś drapieżnik albo inny czarny cwaniaczek :-)- odezwiemy się za ładnych parę dni. Biali, a już prawie czarni Kowalscy. |