Big 5 & The Indian Ocean 19.01-15.02.2014 |
31.01.2014 Mombasa, Kenia Jambo Mambo - jak leci?
...Po safari zostały nam tylko spuchnięte, czyli słoniowe nogi. Fajne hoteliki tu mają. Np. przy cenie 240$ nie pytaliśmy nawet, czy to za pokój, czy osobę, bo nie robi nam to rożnicy. Wybralismy taki za ... 15$ z widokiem za ... 1mln$ !!!!!!!! Jedliśmy śniadanie (miska fasoli, oczywiście, i coś tam), a śniegi lśnily w słońcu. Nie bylo ani jednej chmurki. Wielką Górę zwą tu Kili. No i po co na Nią włazić, skoro z daleka też śniegi dobrze widać :-) Lili i jej Wielki Biały Myśliwy jadą na afrykański relaks nad Ocean Indyjski. Safari tak nas zmasakrowalo (trwało nieco dłużej, niż planowaliśmy), że teraz już tylko wczasy :-) Jeszcze tylko pokonaliśmy trasę, przez którą żaden Biały się nie przedarł. Pierwszy Biały, to będzie Żółty, który przejedzie po nowiutkiej chińskiej drodze. Łykneliśmy codzienną dawkę pyłu i ruszyliśmy na wzgórza, gdzie malarstwo naskalne sprzed tysiecy lat. Nawet ładnie rysowali. Biodrzaste kobiety z fryzurami a'la Bob Marley. Malarz był na pewno pod wplywem ziela :-) Na obiecane sobie wczasy wyruszyliśmy autobusem. Od razu złapala go Hakuna Matata i pole pole. Podjechal very new bus deluxe. Przyjechal chyba wprost z epoki autobusu łupanego. Szyby w oknach podkleiliśmy plastrem, żeby się w ogóle trzymaly. Drzwi kierowca zamknął na skobel. Pamietajcie!!! Do Afryki nie pchajcie sie nigdy bez taśmy klejącej. Najlepiej mieć ze soba cały zestaw monterski. Ależ ta Tanzania piękna! Autobus express zatrzymuje się co 20km. Co by było przy zwyklym busie?! Pierwszy postoj obowiazkowo na stacji benzynowej. Kierowca z zębem (jednym) gna 80km/h po bezdrożach. Widzimy swoją szansę. Dziś tylko 300km. Moze zdążymy przed zmrokiem. A wszystko to napisaliśmy w autobusie, ktory meandrowal wśród baobabów. Mombasa, czy Nairobi. Tylko chwilę się wahamy. Nairobi zwą Nairobbery - co w wolnym tlumaczeniu: Na(i)robil w portki ze strachu i go okradli. Nairobi słynie ze slumsow, Mombasa - ze starego portu. Mombasa. Nareszcie miasto z charakterem. Zamieszkalismy w dzielnicy terrorystów, w hoteliku Silent (straszny hałas), zaraz obok meczetu. W pokoju od razu odnaleźliśmy podstawowy zestaw terrorysty: koran + dywanik. Kobitki bardziej zakryte niż te w Iranie. Wlaściwie, to skąd wiemy, że to kobitki? Faceci kłaniają nam sie przyjaźnie: Salam Alejkum. Pojazdy, zaraz zaraz - Indii nie planowaliśmy w tym roku. A tu wkolo trzykołowe tuk-tuki, riksze i hinduskie światynie. Starówka, to postkolonialna perełka hindusko-brytyjska. Port i kolej do Nairobi zbudowali Hindusi. Ale dlaczego w Mombasie hindusi i muzułmanie wypili całe piwo?:-) Ludzie, ratujcie! Nie znacie tu jakiejś meliny? Może byc Pewex - mamy $. A nie piliśmy już całe 2 dni!!! |
|