Kaukaz 15.08.-13.09.2009 |
09.09.2009 Milesti Mici, Mołdawia Tylko niespotykanie spokojnym polecamy granicę morską w Odessie. Dobrze, że nie mieliśmy przy sobie pozwolenia na broń :-) To był prawdziwy hardcore. Po 2 dniach wysypiania na promie, chłopcom na granicy udało się wyprowadzić nas z równowagi. Przez kilka godzin nie robili nic, tylko odmieniali przez przypadki: "nada żdać" (czekać!). Wreszcie kazali zrobić 5 kg ksero dokumentów i wzięli z tego 1 (jedną) kartkę!!!!!!!!!!!!!!!! Po tak profesjonalnych granicach jak Turcja, Gruzja, Armenia, Odessa to nasz absolutny NUMBER ONE :-) Jeśli ktoś chce jechać tędy na EURO 2012 - niech już rusza, może zdąży na drugą połowę meczu finałowego :-) No, ale tak bardzo chcieliśmy zobaczyć Odessę. I w końcu warto było. Hotel w centrum - prawdziwy pałac z zewnątrz. W środku - jak po tsunami, choć dywany i parkiety na miejscu. Dla odreagowania stresów kupujemy w supermarkecie kawior i scyzoryk. Lila od razu rozwala puszkę i zjada „czarne kuleczki”na miejscu. Jurek nienarodzonych stworzeń nie jada :-) No, może jedną kuleczkę. Ach, co to za miasto! Na śniadanie znów kawior. Odessa tonie w kasztanach. Pięknie to wygląda. Jedziemy do twierdzy Akerman. Ale gdzie tu stepy? Wkoło jeziora i winnice po horyzont. No, ale Wieszcz był tu ze 150 lat temu! Jurek tworzy poemat "Dziury Akermańskie" "Wjechałem w dziurawego przestwór asfaltanu, Motor nuża się w dróg koślawości, A dziur jest na stu metrach ze czterdzieści, I sam już nie wiem, co się w nich mieści..." Współautor - pół litra białego wina mocno zaprawionego spirytusem w plastikowej buteleczce :-) I tak przemknęliśmy ku delcie Dunaju do wsi Wilkowyje. A tu o świcie kapitan małej łódki - Igor, zaprasza na rejs po kanałach. No i oczywiście obdarowuje ... plastikową buteleczką. Wjeżdżamy do Mołdawii. Pogranicznicy pytają o cel podróży - Wino pić! Bingo! Nawet ktoś za nas wpłacił opłatę wjazdowa 3$ :-) Wieczór w Kiszyniowie. I tu zaskoczenie: normalne, światowe miasto. Krowy się w centrum nie pasą, kurczaki jedynie w McDonaldzie. Jutro wjeżdżamy na motorze do słynnych mołdawskich piwnic (oczywiście winnych). I tak po malutku będziemy kończyć, jeśli z piwnic, oczywiście, jutro wyjedziemy :-) Maładcy z klubu motorowego "Hardkorec Odessa" Lila & Jurek. |