Syberia: Ałtaj & Tuwa 29.07.-29.08.2011 |
15.08.2011 Minusinsk, Rosja Ze wschodniej Syberii
Przepiliśmy 40% "Bojarską Duszę" nad "Małym Bajkałem", czyli jeziorem Teleckim w Ałtaju. Zagryźliśmy surowym śledziem i ruszyliśmy na rosyjski Śląsk. Kuzbass - region szachtarów! Prospektem Komunistycznym, dojechaliśmy ul. Sowiecką, na Dzierżyńskiego i zamieszkaliśmy przy piereułku Lenina! Wszystkich gierojów rewolucji zaliczyliśmy. No, co zrobić, trza iść do bani - tym razem na bani :-) W naszym przewodniku "Lonely Planet" Angole napisali, że w Kemerowie stoi wyjątkowo agresywnie wyglądający pomnik Lenina. Ale, jaki on tam diadia Lenin agresywny. Tak to mniej więcej widzą Rosjanie. Do Tomska (ponoć bardzo ładnego) nie pojechaliśmy, by pobyć dłużej w Ałtaju. Ale na drodze mieliśmy Mariinsk. I tu popełniliśmy straszny błąd :-). Tracimy 2 godziny na 600 metrach i ... robimy 600 zdjęć. Tak piękne są drewniane, stare, syberyjskie domy. A każda chałupa taka, że tylko do muzeum brać. A wszystko to przy ul. Roboczej. W Krasnej Armii już nie skręciliśmy, bo strach:-) Zagłębiamy się powolutku w tajgę. Zjechaliśmy z asfaltu w syberyjskie wsie, siola i chutory. I tu by można o spotkanych ludziach całe strony zapisać. Jak tylko z motoru gdzieś zsiadamy - już przynoszą lepiożki i maliny. I o swoim życiu opowiadają. I choć często było ono ciężkie, to wszyscy kochają tę swoją ziemię. Jedziemy przez pagórki i wzgórki Chakasji - krainy trawy, łąki i cmentarzy ;-) – czyli kurhanów. Specjalnie tu przyjechaliśmy je oglądać. Liczyliśmy, że będzie ich 5, 10, no góra 15. I jest tyle - tylko ze tysięcy (ponoć 100 tys.). Większość otoczona pionowymi, kamiennymi płytami. Zjeżdżamy w Salbycki Step, gdzie jest największe skupisko kurhanów. Od wschodu do zachodu słońca ujeżdżamy step na naszych stu koniach. Natrafiamy na słone jezioro. Niebo się w wodzie odbija, a my już z zachwytu prawie miedzy aniołkami. Czujemy się WOLNI! I faktycznie max prędkość 30 km/h. To jest prawdziwy step by step. Nasz absolutny NUMBER ONE. Aktualnie:-) A to nie koniec. Wieczorem wpadamy w ręce okultystów. Jest pełnia księżyca. Nocleg na stepie, gdzie zaproszono nas do jurty przy cesarskim kurhanie. Tu zjechali się właśnie rożnej maści sekciarze w stylu New Age. Szamaniści, okuliści, traktorzyści :-) Okadzili nas trawą, bębnem wprawili w wibracje i kazali patrzeć na księżyc. Zaczęliśmy wyć do pełni. Włosy nam się zjeżyły z zimna, i tak wytrwaliśmy do rana ;-) Pojechaliśmy do Abakanu i Minusińska. Takich miast powiatowych. A tam muzea archeologiczne, etnograficzne, że zbiory zwaliły nas z nóg. No i diadia Lenin w czapce uszance - pewnie zimy tu srogie. paka, rebiata - |