Jezioro Bajkał 23.07-24.08.2013 |
|
18.08.2013 Rzecz o strasznych Ruskich
Jak nam Ruskie prawdziwą katorgę syberyjską przygotowali. Było ciężko. Musieliśmy z dala od wsi jeździć, żeby znów na drogę nie wyleźli, nie pozdrawiali nas i nie zagadywali. Nie mówiąc o całusach i wódce. Raz najdalszą drogę wybraliśmy od sioła, a tam już Nikołaj i Oleg czyhali. Zaprosili nas do swojej Lady, gdzie był ubity i już wypatroszony cały cielak. Jak on się tam zmieścił?! " Bierzcie, jedzcie. Choć pół cielaka" - prosili. Potem niezbyt czujnie zatrzymaliśmy się koło ludzi w lesie. Zostawiliśmy motor i poszliśmy w góry. Wróciliśmy, a ten niewychowany naród, nic nas nie pytając , stawia obiad na stole i każe jeść. Katia obrała kartoszkę. Ogórcy i ryba smażona. Nie dojechaliśmy jeszcze do naszej jurty, gdzie nocowaliśmy na plaży - już Luba z Saszą krzyczą że makaron na nas czeka. Co tak późno wracamy? A jeszcze Alexander, żeby nam ciężej się jechało, 5 kg arbuza nam wcisnął do kufra. W Ułan Ude ledwo zsiedliśmy z motoru, babuszka : "Ja Was ugoszczę, jedzcie" i worek żuwaczki z żywicy, który sama zrobiła, już nam daje. Płacić chcieliśmy, co by się skończyło niezłym laniem kijem po plecach. Poznaliśmy ekipę z Nowosybirska. Byli na rybałce na brzegu Bajkału. Ci to już nam ostateczne szkody wyrządzili. Zjedliśmy razem taka ilość hariusa surowego, tylko lekko solonego, ze już nigdy żadna szyneczka nie będzie najukochańsza. Co zjedliśmy, to oni złośliwie złowili nowe. Nie było czasu posolić :-) Raz 3 obiady zjedliśmy. Odmówić nie można, bo Ruskie są silne. Każdy w tajgę jedzie z bronią. Mamo, wracają grubasy! Po ruskim sale, które smakuje, jak najprzedniejsza szynka szwarzwaldzka :-) lub prosciutto, wrócimy wypasieni, jak nie przymierzając nasz kot. Obie Mamusie go karmią szyneczką, oczywiście bez tłuszczyku, bo cholesterol. Wczoraj tak lało, że piękna łąka i droga zamieniły się w nieprzebrane błoto. I okazuje się, że do odległego o 1000 km Nowosybirska bliżej niż do wsi, którą widzisz po swojej prawej. Jest się uzależnionym od cienkiej wstążki asfaltu. Dziś podejmujemy ostateczną próbę ucieczki z Syberii. Suzi ukryta w bagażowym, my w placku na pryczach pod sufitem. PS Piotr - grzyby, jagody wszelakie, morozki, borówki są tu olbrzymie i w ilościach ruskich, czyli ogromnych. Po wejściu do lasu, tylko na chwilę, mamy zawsze rozterki. Co robić, bo w 5 minut byłby koszyk pełen grzybów. I to najczęściej borowików, kozaków i.... rydzów!!! Maliny jedliśmy na wiadra! Ludziska, boimy się już o tym wszystkim pisać, bo tak właśnie wciąga tajga :-) , że człek o niczym innym nie myśli i zostaje tu na zawsze. |