Jezioro Bajkał 23.07-24.08.2013 |
|
13.08.2013 Arszan Pozdrowienia z sanatorium
Dzika tajga wypluła nas wprost na głowę Lenina w Ułan Ude. Ponoć jest największa na świecie (wys. 8m). Tylko gołąbki pokoju jakoś jej unikają. Może czują respekt, albo po prostu żal im Wodza, którego artysta obdarzył niemnożko zezowatym spojrzeniem. Buriaci kochają konie i krowy. My - buriackie pozy - najlepsze są w przydrożnych stołowaja. Iście carskie jadło. W Rosji masowe nawrócenia religijne. W Buriacji wszędzie datsany (buddyjskie) i cerkwie stawiają. My za to po Ladakhu mamy silny przesyt, że do żadnej świątyni nie wchodzimy. Toż to wsio nowe. Za to na targu, znaleźliśmy młynek modlitewny napędzany fotoogniwem - sam się modli. Co mówicie, kupić Wam też? Iwan Czaj zaczął przekwitać, gdy tylko zarządziliśmy odwrót. Lato tu krótkie. Max. 2 miesiące. Jesień idzie. Już na zachód jedziemy. Jeszcze tylko zajechaliśmy do wsi starowierców, gdzie batiuszka urządził taki skansen, że niejedno Muzeum Narodowe przy tym wysiada. Zeszło nam 3 godziny. Ostatnia na naszej trasie jest Dolina Tunkijska. Arszan - kurort wypasiony jak Zakopane. Wczesne lata 70-te. Tylko tutejsze Tatry nieco wyższe. Statystyka sowiecka chwali się, że jest tu bardziej słonecznie, niż na Krymie. Kowalscy oczywiście podważają statystykę. Leje, że wody więcej niż w wodospadzie - tutejszym cudzie. Wieczorem, z braku Ruskich w bani, nawzajem okładamy się brzozowymi wienikami. A potem na zgodę (jak to w życiu: raz kocha, raz bije :-),wypijamy wódeczkę o ładnej nazwie: "Lekki wiaterek", "Brzózka", a poprawiamy "Putinowką". Lubimy ładne rzeczy :-) Już się kładliśmy spać, gdy Witia, Lena i pół słoja samogonu do nas przybieżeli. Witia jest lotnikiem wojskowym. Mieszka w zamkniętym garnizonie. Właśnie wyrwał się na urlop. Nigdy jeszcze z człowiekiem z NATO nie pił. Co NATO na to? NATO nie może być gorsze! :-) W dolinie są dwa sanatoria. Tutaj turnus, to musi być prawdziwa zsyłka. A' propos - w 1890-92 był tu Dziadek (ten prawdziwy, na białej kasztance). I to wcale nie w sanatorium. Zesłali bidaka właśnie tu. Na miejscowym cmentarzu, dyrektor szkoły w Tunce pokazał nam groby polskich zesłańców. Kazał Was pozdrowić i mówił, żeby przyjeżdżać. Miejsce jeszcze się znajdzie! Przez dwa dni zażywamy wód mineralnych, kąpieli błotnych. Szukali tu ropy, a trysnęła gorąca mineralka. Wstawili rurę i ludzie się kąpią. Tłuczemy tyłki na motorze do najdalszych wąwozów, gorących zródeł i do samej granicy mongolskiej dojeżdżamy. Wot, spokojne życie sanitariusza (czyli kuracjusza). Jura wspiął się na święta górę Buriatów. I zszedł tyłem. Razem wleźliśmy na wulkan. Przez łąkę, na której przepiękne cwiety i posiadanie foto aparatu, niesłychanie opóźniało nam drogę. Zbieramy siły na powrót. Znów 2000 km do Nowosybirska, gdzie spróbujemy wpakować się z motorem do pociągu. Jura już poznakomił się z wszystkimi naczelnikami bagażnego otdielenia na naszej trasie i mamy nadzieję, że nas wezmą. Z BAM pozdrawia Was BAM (BajkalskoAmurskiyeMolodcy). Zasłużyliśmy na to miano, bo "bam" zrobiliśmy, jak dotąd, tylko raz. Tak dla inspekcji podwozia motocykla :-) |
|