Jezioro Bajkał 23.07-24.08.2013 |
17.08.2013 Aczińsk Wszedł na piedestał i przestał
Tu radio "Wolny supermarket Sybiraka". Nadajemy najświeższe wiadomości sprzed sklepu, gdzie po prostu działa WiFi. Ot, Syberia! Zanim ruszyliśmy w drogę powrotną z Doliny Tunkijskej nad rzeką Irkut, odwiedziliśmy maleńkie muzeum, gdzie o Polakach dużo. No, i mamy haka na Dziadka! Ponoć układał się z władzami carskimi, by go zesłały tu, do Tunki, zamiast na Kołymę. Chodziło o kobietę. No pewnie, lepiej chodzić na spacer po łące, niż po wiecznej zmarzlinie. W muzeum od razu zostaliśmy umieszczeni w Izbie Pamięci. Dyrektor położył naszą naklejkę JurkiWay między Piłsudskim, a Janem Pawłem II. Nareszcie nadeszła chwila zasłużonej chwały! Dumni, unieśliśmy wzrok wysoko ponad głowami. I tu ... pałką między oczy. Na szafie stali, jak żywi - Włodzimierz Iljicz z Józefem Wisarionowiczem. Oni już czuwają, żebyśmy za daleko nie odlecieli. Przecież to Sybir. Zjechaliśmy już ostatni raz nad Bajkał. Objuczyliśmy motor wszelaką rybą. Lila zasmakowała w omulu surowym i tym półsurowym, lekko tylko na wiaterku podsuszonym. Jeszcze tylko ucałowaliśmy się serdecznie z Iriną - Syrenką pewnego naszego bradiagi, Jury z Nowej Soli. Czujemy, że Ona jest nasza. A my - jakbyśmy byli stąd, z Syberii. Oj, znaczit, trzeba uciekać, póki nas tajga nie pochłonie do reszty. Ostatni moment, żeby się ocalić z tej zsyłki, bo już nigdy nigdzie indziej nie pojedziemy. Przy powrocie zyskujemy jedną godzinę codziennie. Wiec zamiast 12-tu, możemy przez trzy dni jechać na motorze po 13 godzin :-) Wracamy do Nowosybirska tą sama drogą (jedyną), ale całkowicie się zmieniła. Trafiliśmy właśnie na żniwa. Pola zboża, jęczmienia, pszenicy, żółte, miodowe, układają się we wstęgi, dalekie po horyzont. Sosny wystają z margaretek. Brzezniaki są wszędzie. Zapachy i kolory oszałamiają. Jest bosko. Na łąkach biały już Iwan Czaj i inne, jesienne cwiety. Lila, na widok krów, czyli co chwila, cieszy się, jakby co najmniej misia koale zobaczyła. Wszystkie zdjęcia poświeciła portretom krów. No, będzie w domu pastwisko, nie slajdowisko. Charaszo, czto eto nie nasza Rodina, ale kraina jest przecudnaja! Między Kańskiem, a Aczińskiem zastała nas zima. Mgła, leje, przymarzliśmy do motoru. Na drodze "rosyjska ruletka". Auta jeżdżą w różnych kierunkach, z nieprzewidywalną szybkością, jak wolne elektrony, co drugi bez świateł. I tak przez 13 godzin. Fajno jest! Dziś śpimy w hotelu na godziny przy ulicy watażki Kirowa (nie mylić z baśniopisarzem Kryłowem). Patrzą na nas z podziwem. Nikt jeszcze na 12 godzin pokoju nie brał. Cóż, Polak potrafi :-) PS Dziękujemy wszystkim za listy. Na wszystkie pytania, uwagi, rugania, życzenia i skargi odpowiemy w specjalnej Księdze Skarg i Zażaleń, już z domu. Bo tu, jak to na wakacjach, wieczorem padamy z nóg :-) Pewnie jutro znów damy o sobie znać, bo będziemy w Nowosybirsku. |
|