Jezioro Bajkał 23.07-24.08.2013 |
|
21.08.2013 Ucieczka z Syberii
... Oczywiście Transsybirem. Ale żeby to zdjełać, Jurek przeszedł drogę kołymską do Magadanu i nazad. Wszystko już było dogadane z naczelniczką. Są to zwykle ludzcy ludzie, którzy drugiego człowieka, jak się wyżalisz i uśmiechasz, zrozumieją. Nic siłowo, ani kopertą nie załatwisz. Jak można, to można, a jak nie można, to też można i pomogą. W niedzielę, niestety, pani naczelnik miała wychodne. A po niej najważniejsza jest w Rosji zawsze jakaś babuszka. Tym razem ostatnie ogniwo - babuszka w kasie. Uparła się, że motoru nie przyjmie i biletu nie wyda. Wot babuszki mają tu władzę nad wszystkimi. I zaczęło się od Annasza do Kajfasza. No, ludziska - Jura to teraz oczień ważnyj cziełowiek w Nowosybirskiej obłasti. Wszystkich funkcyjnych na dworcu już zna. Od zwrotnicowego po dyrektora (nie zapominając o ochroniarzu-cinkciarzu). Nie wiemy, który uścisk dłoni zadziałał, ale Suzi z honorami została przyjęta w wagonie. Tekst pisany w bagażowym przy dźwiękach "Lotu Walkirii" Wagnera więc możemy zaraz odlecieć, albo nas zaraz wystrzelają lotem koszącym :-) My właściwie też przeważnie siedzimy w bagażowym, goszczeni przez Jana Polaka i Maksima Turkmena. Obaj mieszkają na Białorusi. "U nas takie krasawice, a ty do Tuły z samowarem przyjechał" (znaczy tyle, co z własnym drewnem do lasu :-) , ale już po chwili całuje Lilę w rękę, częstuje zupką i ogórcem. Potem przy muzyce Czajkowskiego i Anny German obalamy litra. Jurek tak zaniemógł (nie „trawi” German), że następnego dnia wszystkie babuszki się nad nim litowały. Potem wziął u chłopaków ciepły prysznic i doszedł do siebie. Jura, jak prawdziwy Zelig Woody Allena. Wtopił się już w otoczenie całkowicie. W czarnych szortach z siłowni, 2 litry piwa w butelce PET pod pachą, gębusia nieco opuchnięta. Wot, jak nastojaszczij Ruskij cziełowiek :-) Lila jajecznicę z ośmiu jaj na kiełbasie i serze z koperkiem i ogórcami, popiła wódką z kieliszka do szampana. Na obrusie z gazety. Przy muzyce Ravela. Zastanawia się, jak żyć, Panie Premierze... :-) Ruskie mają jakąś taką szlachetną duszę. No bo gdzież to się może zdarzyć, jak nie tu. Już na Syberii Nikołaj Fiodorowicz - potomek Węgrów - Lilę w rękę całował. "Wot, ja dżentelmen!" A teraz w bagażowym na pryczy oglądamy film o Wysockim. Lila z Janem tańczy walca. Jan, którego całe rodzeństwo mieszka w Polsce, dzieciaki do Norwegii i Anglii wysłał. Kupił daczę, 4 ha ziemi i lasu. A sam na bagażowym wagonie jeździ. Maksima historia jest tak zawiła, że nikt by nie poniał. Jego dzieci już za granicą, siostra za męża ma indonezyjskiego szejka. A my z nim całego Czechowa, Dostojewskiego, "Mistrza i Małgorzatę" rozebraliśmy. Z Małgośką poszło najłatwiej :-). Całą swoją bibliotekę zostawił w Ashabadzie. Jakby porównać, to takie zbiory, że tylko z Biblioteką Jagiellońską i Lili Taty mogą się równać :-) A sam na bagażowym wagonie jeździ. Do Rosji nas ciągnie, żeby ruską duszę pojąć. A my "wsje bukwy po pariadke bez oszybok nazywajem, ..." Ruskie uwielbiają proste razgowory - o żyzni. Sasza, Luba, Anatolij, Katia, Igor, Witia - każdy z tych ludzi ma swoją historię. Przysiadają się, opowiadają, wspólnie się wzruszamy, popłakujemy. Ojciec Witalija z wojny wrócił, to go w tjurmu wzjali. Przeżył, znaczy szpion. Sława z Sachalina zawsze chciał pływać na morzu. I pływa. W porcie już trzecią żonę zostawił. Takich historii usłyszeliśmy wiele. Wszystko to, jak z książek i filmów. A oni przeżyli to sami. Postanowiliśmy wylądować miękko, z otwartym podwoziem pod brzozą w Smoleńsku. Może TO NAM się uda! Pociąg tam staje na 5 minut. Oby tylko był peron na poziomie podłogi wagonu. Pozdrawiają Jur z nowosybirskiego wakzała i Lil (za długich imion tu nie lubią) PS Wylądowaliśmy!!! Dziś Katyń i Witebsk. |
|