Indie północno-zachodnie 09.08-09.09.2012 |
|
06.08.2012 Manali, Indie Nasze całe życie w Indiach
Ostatnie dwa dni spędzamy w górach, ale już niskich w Manali. Przygotowujemy się do miękkiego lądowania na polskiej ziemi. Zamieszkaliśmy w hoteliku w sadzie jabłonkowym z gladiolami pod płotem. Toż to polska wieś! Ale skąd ten widok z okna na 13 wodospadów? Oddaliśmy ciuchy do pralni, gdzie pan obuty w kalosze, dokładnie je wydepcze w cynowej wannie i będą czystsze niż po pralce Frani. Jurek poszedł do fryzjera, Lila do kosmetyczki. Żyje się:-) Nic o jedzeniu jeszcze nie było. Cóż, dhal, chicken masala and curry. Brr. Jednak ohyda :-). W Kaszmirze i Ladakhu o niebo lepiej. Zwłaszcza pierożki "momo". Mamo - Twoje "momo" są lepsze, ale tym też daliśmy radę. Choć stęskniliśmy się za szyneczką Babuni, kiełbaską Dziadunia :-) i Wami, oczywiście :-) Objedliśmy się też cukierkami, bo często resztę z jakiejś sumy zamiast w rupiach, wydawali nam w cukierkach. Wiecie, kompletni dziwacy tu mieszkają. Hoteliki często stały otwarte, klucze znajdowaliśmy gdzieś pod wycieraczką, a właściciele zjawiali się dopiero wieczorem. To samo w gompach. No, ale żeby sklep był otwarty, a właściciela nie było?! Przez dwa dni braliśmy, co nam się podobało. I tylko od nas zależało, czy zapłacimy. Jak myślicie - zapłaciliśmy? Odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres..:-) Wypożyczając 3-ci kolejny motor zapomnieliśmy portfela. "Ok. Zapłacisz jutro, jak wrócisz". Mnich, któremu zrobiliśmy zdjęcie, oczywiście pytając o zgodę, wylewnie nam podziękował. Kompletni wariaci :-) :-) :-) Czy Indie się zmieniły? NIE - bo już wiele lat temu, jak wypożyczaliśmy motor, było tak, jak teraz. Włączyć się w ruch uliczny - stanowi duże wyzwanie. Oczywiście pierwszeństwo mają osły, święte krowy, owce i jaki. A potem rusza naraz cała reszta. I zaczyna się prawdziwy wyścig...TAK - zmieniły się. Kiedyś Hindusi siedzieli "w kucki" przy drodze i robili kupę. Teraz tak samo siedzą, ale...mieszają asfalt i budują drogi. Jurek mocno zawiedziony autobusami. Nikt i nic mu nie siadało na kolanach. A i nogi mógł czasem wyprostować. Pełzacze wielonożne, czarne i z opancerzonymi grzbietami - raczej nie zamieszkiwały już z nami w pokojach. Ciekawe do jakiego kraju odleciały? :-) No i co najbardziej nas zadziwiło - Internet i Wi-Fi w bardzo, bardzo wielu miejscach. Zresztą mogliście odczuć to na własnych komputerach :-) Żegnamy się Namaste, Julley i Salam Aleikum Lila & Jurek, Którzy znów sobie przypomnieli, że całe życie mogliby nigdzie indziej nie podróżować, tylko do Indii. |
|