Indie północno-zachodnie 09.08.-09.09.2012 |
|
10.08.2012 Delhi Nieodpowiedzialny przewodnik po Delhi
Temperatura nawet znośna. Nie sięga 40 stopni. Ale wilgotność to sauna. I to parowa. Już w 5 minut po wyjściu z autobusu w centrum Delhi, wszystkie plagi indyjskie stają się rzeczywistością. Są na wyciągnięcie ręki. Mało tego - to one wyciągają do Ciebie rękę. Masz ochotę rozdać wszystkie przywiezione pieniądze. I nic tylko wiać. Co wrażliwsi pewnie od razu kupują bilet powrotny do domu. A my decydujemy zaaklimatyzowć się od razu. Na Uryna Road vel Moczowa, Pisuarowa lub Fetornaja pobieramy pierwsza szczepionkę. Czyli wszystko to czego turyście w Indiach nie wolno!! Sok z mango (to wolno) z pokruszonym lodem nabieranym garściami z wiadra. O, Vishnu - miej nas w opiece :-). Wieczorem zjadamy w typowej restauracji hinduskiej - budzie/garażu najostrzejszego kurczaka, jaki nam się kiedykolwiek trafił. Dla złagodzenia przegryźliśmy cebulą. Na deser podali kminek z cukrem. Cudnie!!! Najbliższy przyjaciej człowieka w Indiach, to mucha. Podzieliliśmy się więc obiadem z naszymi przyjaciółmi. Zjedliśmy równo po połowie :-) Wspaniały kraj, gdzie jeśli tylko odważysz się wejść do restauracji - nie musisz pytać o cenę. My to mamy szczęście! Trafiamy na najważniejsze święto religijne. Ulubiony Bóg Hindusów, oczywiście Hary Krishna, obchodzi swoje urodziny. Właśnie skończył jakieś 5100 lat. To taki pra pra Jezusa. W Delhi mieszka ok.13milionow ludzi. I jeszcze parę milionów wyznawców zjechało teraz. Idziemy więc z całą hordą na bosaka ( w butach nie wolno) przez pół miasta do świątyni Harego na tańce I śpiewy - jak to w świątyni. Hary mawiał, że ograniczenia są tylko w naszym umyśle. Dostosowujemy maksymę do naszej sytuacji - No brain, no pain. Słowem wyłącz umysł, a wszystko pójdzie dobrze :-) Jest pięknie. Wszyscy włażą na wagę, która na podstawie ciężaru delikwenta określa jego osobowość. Więc my też. Okazuje się, że 49 kg to okaz delikatności i sentymentalizmu :-) , a 81 kg to wrażliwy artysta - marzyciel. Jurek marzy więc, żeby nie schudnąć. A wszystko to za 2 rupie, czyli 12 groszy. Indie mocno się zmieniły od naszego ostatniego pobytu. W hotelu nie ma robactwa, za do dostajemy ręczniki i papier toaletowy. Jedna z tych rzeczy mocno używana, z dużymi dziurami. Zgadnijcie która?!:-) Jest świetnie! Tak, jak miało być. Indie są, jak już pisaliśmy, kompletnie nieprzewidywalne. Prąd, co prawda, jest. Ale właśnie dowiedzieliśmy się, że nasze plany mogą wziąć mocno w łeb. Natura rządzi. Droga, którą zamierzaliśmy wracać z Ladakh (czyli Tybetu) z powodu niespotykanych od 30 lat powodzi - jest zamknięta! Mocno to nas zmartwiło. Ale... Indie są olbrzymie, wszystko tu jest ciekawe i jakby co pojedziemy gdzie indziej! Pchamy się dalej. Pozdrawia Was całe 130 kilogramów :-) |
|