Cape Of Good Hope, bush & desert 03.11-.02.12.2014 |
|
05.11.2014. HISTORYCNIE
Jeszcze coś dorzucimy. A historia Przylądka jest taka: Ludy Khoe i San żyły tu po afrykańsku. Nie zaprzątając sobie głów odkrywaniem jakiś nowych kontynentów. Bo i po co?! Przecież dobrze im tu było. Od czasu do czasu, jak było ich już zbyt wielu do podziału krów i ziemi - ogłaszali wojnę, wyżynali wroga, zjadali i brali łupy. W 1488 r. po raz pierwszy przypłynal do nich biały lud w osobie Portugalczyka Bartolomeo Diaza. 10 lat później Hiszpan - od którego pochodzi gama: do re mi fa sol la- Vasco da Gama tędy przepłynal w drodze do Indii. Potem zjawili się na 150 lat Holendrzy, którzy ciągneli przyprawy i niewolników z Indonezji, Filipin, Indii przez Zanzibar, aż tu. My tez tu dotarliśmy przez Zanzibar :-) Ale dobrowolnie. Nikt nas tu nie przyciągnął. Choć, tym, którzy opowiadali nam cuda o Cape Town – dziękujemy :-) W 1815 r. zjawili się Anglicy i wyparli Burow (czyli pierwszych osadników: Holendro-, Portugalczyko-, Belgo-, Francuzo-Niemców). Burowie tanio skóry nie oddali. Już jako Afrykanerzy niesłychanie się umocnili i teraz stanowią bardzo dumny jakby naród. To ci wszyscy, którzy są tu biali. No. Co najwyżej kolorowi. Ale nie czarni. Potem odkryto złoto i diamenty nad rzeka Oranje i nie tylko. Narodziły się prawdziwe fortuny, słynne kopalnie Cecila Rhodesa, a Cape Town jako port świetnie prosperowało. Na pocz. XX w. przyszła jakaś zaraza i afrykańskich robotników odizolowano od innych. I tak segregacja rasowa się zaczęła. Apartheid! To tu u brzegów Cape Town, w wiezieniu na wyspie Roben, Nelson Mandela spędził przeszło połowę swojego życia. Co było dalej, to już pewnie tak mniej więcej wszyscy wiemy. Piękne jest Cape Town i okoliczne miasteczka (przejechaliśmy ponad 550 km naszym Chevroletem Spark). Elegancka architektura holendersko - wiktoriańska, aleje dębów i oleandrów. Równo przystrzyżone trawniczki. Pewnie tak wyglądało południe Stanów Zjednoczonych, gdzie Kunta Kinte pracował w winnicy u Pana, a jego żona, gruba Murzynka Kiti w białym fartuszku, wyprowadzała psy Państwa. Chcecie takich widoków? Przyjeżdżajcie tutaj współcześnie! A wszystko to za ogrodzeniem z egzotycznych kwiatów i równie (dla nas) egzotycznego drutu kolczastego pod napięciem. A wcale niedaleko stad Townships - czarne dzielnice nędzy z blachy falistej i dykty... |