Cape Of Good Hope, bush & desert 03.11-.02.12.2014 |
18.11.2014. Caprivi Z Namibii
Namibia jest niemożliwie gorąca. I sucha. Wypijamy 12 litrów wody dziennie. A i to mało. Po raz pierwszy od 20-tu dni wstajemy późno , bo dopiero o 6-ej. Dziś jubileuszowe 15-e stawianie namiotu. Potem znów Game Drive. Z ciekawostek spotkanych w buszu: Pod koła wlazło nam 6 małych szakali. Miały najwyżej parę dni. Przeżyły. I nieporadnie zwiały. My w ekstazie, że nawet aparatu foto nie zdążyliśmy uruchomić. Co ciekawe, starsze potomstwo (czyli roczne) pomaga rodzicom w wychowaniu młodych. A dorosłe szakale wiążą się w pary na całe życie. Stado 9 dzieci strusiąt tuż po wykluciu - przebiegło w trawie. Potem największa rzadkość - miodożer. To był prawdziwy rarytas, bowiem miodożer jest typowo nocny i płochliwy. Spokojne to zwierzę ponoć, jak opowiadają parkowi tropiciele zwierząt, wpada w szał na widok męskich genitaliów. Chłopaki, uważajcie, czy gdzieś nie ma miodożera w pobliżu! (Zdjęć tych wszystkich cudów w zasadzie nie mamy. Bo my też wpadliśmy w szał. Szał gapienia się. W szał robienia zdjęć wpadniemy może następnym razem :-)) Albo może zwierzaki po prostu nauczą się ładnie ustawiać do zdjęć :-) Wieczorami znów rozbijamy obozowisko, rozpalamy braai i pieczemy to, co upolowaliśmy w ciągu dnia. Najczęściej antylopę kudu. Mięso bardzo smaczne. Ale dziś, niestety, miejscowi powiedzieli nam, że kudu zjada chętnie pewną roślinę, której tu pełno. Jest ona trująca dla wszystkich poza kudu. Toksyny osadzają się w wątrobie zwierzaka. A my nie bardzo wiemy, czy właśnie wątroby nie jedliśmy! Jak to nas nie zabije, to w kolejce już czekają skorpiony. Codziennie je znajdujemy. A dziś nawet jeden przespał się pod naszym ręcznikiem! Na odtrutkę mamy piwo namibijskie, białe i czerwone wino południowoafrykańskie, rum jamajski, gin -ale jaki? I tutejszy likier kawowy - Amarula. Przeżuwamy też biltong - surowe mięso antylop. I łykamy Lariam na malarię. Coś powinno zadziałać!!! |