Izrael i Palestyna 05.11.-16.11.2013 |
|
05.11.2013 WTOREK
Wieczorem lądujemy na lotnisku Ben Gurion w Tel Awiwie. Wszystkie dworce, teatry, miejsca publiczne nazywają tu od bohaterów państwowych. W Poznaniu jest to prostsze, bo mamy tylko jednego bohatera i na pewno się nie zgubisz – dworzec PKP – City Center, osiedle City Park, jest wielki sklep Plaza Center i mnóstwo małych City city. Ale, jakoś nie pamiętamy czym się ten City wsławił?! Sherut taxi, czyli wsiadaj i dziel kasę na wszystkich pasażerów (zabiera 12 osób), podwozi nas 72 km do Jerozolimy. Do świetnie położonego Hoteliku Jerusalem. Mieszkamy przy głównej ulicy-deptaku, po której jedzie jedyny w mieście tramwaj. Można przejechać nim całą Jerozolimę. Szybko znajdujemy tani sklep z napojami, gdzie piwko – najlepsze, bo polskie, znane chyba z Biedronki – Van Pur, kosztuje jedynie 7 zł za puszkę. Oczywiście w 6-cio paku. Następnego dnia w knajpie chcą już 20 zł!!! – co stanowi przykrą normę! Mamy pokój z widokiem na gł. skwer miasta i ładny balkonik z kwiatami. Co wieczór siadamy tu przy piwku – polskim i pitaji. Kto wie, co to jest pitaja? Co wieczór też zbierają się pod naszymi oknami wszyscy kandydaci do programu –Śpiewać każdy może. Konkurencja jest spora. Jazzmani, klezmerzy, wyznawcy buddy, jogini, tancerze, hip hopowcy. Dziś hasło – kto głośniej. Grajkowie żydowscy bardzo nam się podobają, ale tak po 24-ej w nocy zaczynamy doceniać joginów. Na balkonie mamy neon z nazwą hotelu. Mocno świeci. Gaśnie przed świtem... Już mamy zasnąć o 4-ej nad ranem, gdy... zaczynają wyburzać sąsiednią kamienicę. Oj, będzie rozrywkowo! Ale hotelik jest naprawdę świetnie położony :-) |
Pitaja |