Groty pod granicą libańską. Byliśmy już w tej okolicy, tylko, że po drugiej stronie 16 lat temu. Rany, tak dawno?!
Ale wtedy nie zaryzykowaliśmy stempla izraelskiego w paszporcie. Mieliśmy jeszcze za mało pieczątek i żal nam było paszport wymieniać. Wiadomo- ze stemplem izraelskim nie wszędzie wjedziesz. Teraz już łatwiej – jak poprosisz na granicy – to stemplują na oddzielnej kartce.
Ale ta granica i tak jest zamknięta. Za to widoki na morze i góry – boskie.
To samo na Wzgórzach Golan. Tu Syria była. Teraz wszędzie Żydzi zakładają winnice. Dobra gleba, dużo słońca i pięknie. Syryjczycy pewnie też by tak robili.
Robimy zdjęcia dziewczynom żołnierkom – oficerkom. Mają 18 lat. Właśnie odbywają obowiązkową 2-u letnią służbę wojskową. Mają dresy wojskowe i adidasy. Jedzą lody. Śmieją się. Na plecach olbrzymie karabiny. Ciekawe czy nabite?
Jezioro Galilejskie ma 21 km dł. i 13 km szer. To najniżej (-211 m p.p.m.) położone jezioro słodkowodne na świecie. Tu Jezus poznał rybaka Piotra i zwerbował w okolicznych wioskach swoich uczniów.
Zamawiamy tutejszy przysmak. Ryba świętego Piotra. Jest endemitem. Żyje tylko w tym jeziorze. Mamy nadzieję, że nasz egzemplarz nie będzie pamiętał jeszcze czasów swojego patrona. Z przerażeniem patrzymy , jak kelner donosi kolejne przystawki. To znak, że mamy się najeść zanim przyniosą rybkę, bo będzie mała. A my na czworo zamówiliśmy tylko dwie porcje. Ale nie – ryba jest jak najbardziej współczesna i smaczna. A każda porcja – co najmniej dwuosobowa!
Wieczorem kupujemy tradycyjnie najtańsze napoje, tym razem z Kany Galilejskiej i na balkoniku naszego hotelu czekamy na cudowne rozmnożenie.
Wino było dość mocne, więc już dziś nie pamiętamy, czy się doczekaliśmy :-)